środa, października 22, 2014

Ty nie jesz mięsa?!?! To co Ty jesz?!

wegetarianizm, nie jem miesa

Kolejne moje arcydzieło. Zastanawiam się nad zgłębieniem tajników malarstwa ipadowego. No ale nie o tym teraz mowa, bo JA NIE JEM MIĘSA! CO?? JAK TO? TO CO TY W OGÓLE JESZ? PRZECIEŻ POZA MIĘSEM NIE MA ŚWIATA! HELOŁ!

Ja, wieloletni mięsożerca, kilka miesięcy temu przestałam jeść mięso, tak o. Być może było to spowodowane tym, że w Londynie zdecydowanie łatwiej mi było znaleźć wegetariańskie produkty, gotowe potrawy czy półprodukty. Może ze względu na to, że zamieszkałam sama i miałam możliwość jak i codzienny obowiązek, kupować sobie jedzenie, zrozumiałam, że ja nie chcę mięsa! 
OLABOGA! Cóż to się stało! A później stało się coś jeszcze straszniejszego…przestałam jeść nabiał. Pożegnałam się z mlekiem, masłem i serami na jakiś czas. I co mi z tego wyszło… same dobre rzeczy. Czułam się dobrze, jak nigdy wcześniej, energii miałam aż za dużo i jadłam ogromne ilości nie zamieniając się przy okazji w pączka. 

Gdy wróciłam do Polski wiedziałam, że nie oprę się jednej rzeczy, a mianowicie PIEROGOM. To jest to co sprawia, że czuję się jak w domu. Nie żałuję sobie i wcinam pierogi w ilościach hurtowych ale tylko te bez mięska. Czasem też mam ochotę na pizzę ale taką bez sera. A najbardziej tęskniłam, o dziwo, za kapustą z grzybami - uświadomiłam to sobie dopiero, gdy ja skosztowałam. 

Lecz najbardziej zaskakujące, choć nie powinny, były reakcje ludzi. Pierwsze zdanie jakie słyszę w 99% przypadków to: TO CO TY JESZ?

Większość ludzi uważa, że nie ma świata poza krainą mięsa i nabiału. Otóż pragnę ogłosić, że ja tą krainę odkryłam i muszę powiedzieć, że jest piękna, kolorowa i ogromna. I zapraszam do niej wszystkich, którzy chcieliby spróbować czegoś innego. 

Faktem jest, że w Krakowie, ciężko znaleźć knajpę czy jakiś fast food wegański. Jeśli ktoś się w większości stołuje poza domem, to może być ciężko. Jednak jest kilka perełek. Ostatnio jadłam burgera wegańskiego w Novej Krowie na Kazimierzu (plac Wolnica) i był ekstraaa. 

Jeśli jednak jecie dużo w domu, drzwi do tej magicznej krainy stoją otworem. A co ja jem na co dzień? Wszystkie możliwe owoce i warzywa, makarony, ryże, różne odmiany kaszy, nasiona, kiełki. Moja lodówka jest pełna i kolorowa (zazwyczaj, no chyba że mi się Pan leń przypałęta). 

Kolejne zdanie, które słyszę to: SKĄD BIERZESZ BIAŁKO? No bo, z mięska czy nabiału to już nie bardzo. Otóż moi drodzy, nie martwcie się o mnie, czuję się świetnie i dostarczam mojemu ciałku wszystkiego co potrzebuje. Specjalnie dla siebie spisywałam wszystko co szamałam na początku w aplikacji Cron-o-meter, która pokazuje ile w moim jedzeniu było mikro i makroelementów. I da się, nawet bez mleka. Żeby jeszcze poprzeć moje dobre samopoczucie jakimiś innymi dowodami, zrobiłam badania krwi, które wyszły idealnie. 

Moi drodzy nie nazywam siebie weganką czy wegetarianką, bo prawda jest taka, że słucham swojego organizmu. Teraz odżywiam się tak i jest mi cudownie. Czasem zdarzy się, że zjem coś co zawiera mleko, jajko czy ser i nie zamierzam się za to karać. Jedzenie ma sprawiać przyjemność. Natomiast jestem przekonana, że taki sposób odżywiania mógłby pomóc wielu osobom zwalczyć pewne choroby cywilizacyjne. Z drugiej strony też rozumiem smaczek na boczek, ser żółty, stek czy cokolwiek innego co jakiś czas temu normalnie gościło na moim talerzu. 

Zauważyłam, że dieta to temat bardzo ciężki. Ludzie są w tym temacie bardzo wrażliwi i krytyczni. Myślę, że niektórzy boją się zrozumieć, że oni mogą być powodem swoich problemów zdrowotnych. Ja nikogo nawracać nie zamierzam, interesuje mnie tylko moje własne ciało i to jak ja się z tym czuję, a czuje się na razie niesamowicie. 

Także ja wracam do swojej krainy a chętnym zostawiam coś do poczytania i oglądania (100%vegan)

T. Colin Campbell "Nowoczesne zasady odżywiania" (ang. "The China study")






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz